Spójrz w wielkie błękitne OKA SIECI... (Joanne Harris "Błekitnooki chłopiec")

Autorka "Czekolady" i "Rubinowych czółenek" w zupełnie innym wydaniu. "Błękitnooki chłopiec" to... dziwna historia. Powiedziałabym, że thriller (zgodnie z opinią wydawcy), ale to za mało. Powiedziałabym, że powieść psychologiczna, ale czy to w ogóle jest powieść? Może to jakaś odmiana strumienia świadomości- taki "strumień mentalno- sieciowy". W końcu w sieci jest wszystko. Sieć sama ma własną świadomość, skoro potrafi od siebie uzależnić. Bo co w sieci manipuluje odbiorcami, jeśli nie sama sieć?

Trzon fabuły (acz należy zauważyć, że to bardzo chwiejny trzon...) stanowi historia Błękitnookiego i jego "przyjaciół" ze strony internetowej Niegrzecznichłopcyrządzą.  Bohaterowie zamieszczają tam komentarze, wymieniają się historiami i opiniami, a przewodzi im sam Błękitnooki, który snuje swoje opowiadanie o okropnej matce i planach na jej unicestwienie. I ma do tego ewidentny dryg. W końcu to dziecko Joanne Harris. Pisze więc bardzo, ale to bardzo urzekająco. Tak, że chce się jeszcze, i jeszcze. Ale co pisze? On planuje morderstwo. Tylko czy mówi prawdę?

To coś, czego nie da się powstrzymać. Nikt nie ma wpływu na treści gnieżdżące się w sieci, kiedy każdy może napisać dokładnie to co chce. Kompletny brak jakiejkolwiek weryfikacji całego tego chłamu sprawia, że nie oddzielisz ziarna i plewy. Zresztą kto by się tym miał zajmować? Samo przeglądanie sieci pożera ogrom czasu. Żeby się jeszcze nad tym zastanawiać? Sprawdzać, nie daj Boże?! A ten robal rośnie w siłę.

W taką pułapkę wpada się również podczas lektury, ponieważ nigdzie nie zaznaczono, co jest fikcją książkową a co fikcją internetową. Czyli nie wiemy nic.  Jak to możliwe, że nie wiadomo właściwie nic, a nie można się oderwać od tej książki? To zwykła ciekawość i chęć poznania PRAWDY. Ale nad tym trzeba się bardzo skupić, bo prawda tu nie zależy od słów, ale od głęboko ukrytego sensu. I nie będzie to sens w rozumieniu fabularnego rozwoju akcji, ale sens immanentny, zawarty gdzieś w samych trzewiach rozczłonkowanej fabuły. Bo coś jednak spaja wszystkie te strzępki komunikatów. Ktoś siedzi przed monitorem i puszcza je w obieg.

Ile razy człowiek zagubił się we własnym kłamstwie, byle tylko sprostać oczekiwaniom innych. W zamierzchłych czasach "bezinteretowych" nie dbaliśmy tak o swój PR. Teraz każdy jest jak firma, która wymaga dopracowanego wizerunku. Tylko po co, skoro to tylko sieciowe alter ego? Jak instagramowa pseudo- rzeczywistość. Jak pięknie zaaranżowany kącik, którego zdjęcie wrzucamy do sieci, podczas gdy reszta pokoju tonie w bałaganie. Albo zdjęcie ciasta z cukierni z podpisem: "upiekłam dla męża" (tzn upiekłabym, gdybym umiała... ale tego przecież nikt nie sprawdzi). To jest oczywiście robota dla psychoanalityka. Z pewnością istnieją już takie szeroko zakrojone badania zaburzeń "sieciopochodnych".  Jesteś tu jeszcze człowieku czy pochłonęły cię światłowody?

Błękitnooki zagubił się z pewnością. Być może sam nie wie już, ile z jego historii faktycznie się zdarzyło. Być może autorka też tego nie wie. Ale obydwoje posiadają niebywały talent oratorski, ponieważ ich styl jest genialny- plastyczny, barwny, momentami poetycki, momentami kolokwialny. A forma- bardzo nowatorka. Pocięta, fragmentaryczna, poplątana.  Zupełnie jak moja dzisiejsza wypowiedź... 

Nie lubię Błękitnookiego chłopca, ale uwielbiam jego zaplątaną historię. To kolejna książka, którą muszę czytać stale od nowa, żeby odkrywać kolejne jej poziomy i sensy. I chciałbym taką napisać. I nie mogłabym tego zrobić. Gdyż nie mam pociągu do sieciowej, wyimaginowanej egzystencji- a to trzeba poczuć, trzeba wtargnąć do środka i dać się obezwładnić. Tylko czy OKA SIECI są na tyle duże, żeby wypuścić nas z powrotem? Na razie więc  przyglądam się z boku. I patrzę na Błękitnookiego chłopca na okładce książki. To chyba nie on, a jedynie bardzo sugestywny avatar. Jesteś tym  za kogo się podajesz, czy po prostu  chciałbyś taki być?





Komentarze

Popularne posty