Tajemnica pewnego zniknięcia... ( "Pokój Naomi" Jonathan Aycliffe)

Niewielkich rozmiarów horror Jonathana Aycliffe'a to odmiana, którą lubię najbardziej. Krótka, niepozorna historia, dość przewidywalna, oparta na utartym schemacie, a jednak satysfakcjonująca. Coś dla fanów typowych opowieści o nawiedzonych domach- jakiś tam duch, coś zaskrzypi, coś upadnie, ktoś coś szepcze... a jednak jest coś jeszcze.

Tytułowa Naomi jest córką głównego bohatera, Charlesa. Pewnego świątecznego dnia czteroletnia dziewczynka znika bez śladu podczas zakupów w sklepie z zabawkami, przez nieuwagę ojca, który na chwilę stracił ją z oczu. Jak się później okazuje, Naomi pada ofiara brutalnego mordu. Od tego momentu życie Charlesa wywraca się do góry nogami. Potworna tragedia kładzie się cieniem na jego dotychczasowej, niemal idealnej egzystencji. Bo tu idzie nie tylko o śmierć dziecka, ale też o niepokojące zjawiska, które zaczynają osaczać. A wszystkie one są relacjonowane przez głównego bohatera, a zarazem narratora.

Przeważnie nie lubię narracji pierwszoosobowej, ale tutaj zupełnie mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, sposób w jaki jesteśmy oprowadzani po coraz bardziej mrocznych zakamarkach, miejscach, zdarzeniach oraz myślach Charlesa, jest bardzo plastyczny i sugestywny. Kiedy bohater snuje swoja niesamowitą opowieść o dziwnych dźwiękach, dochodzących z pokoju Naomi, o jej krokach na schodach i zabawkach, które rozrzuca po domu, włos się jeży na głowie. Jest to kolejny dowód na to, że połowa sukcesu (w tym przypadku nawet więcej) tkwi w sposobie operowania językiem. To znakomity acz prosty styl- taki, jak powinien być, aby dość banalną historię, podać w rewelacyjnej, ciekawej formie. A taka forma sprawia, że od pierwszego zdania, chce się czytać dalej, pomimo dziesiątek poznanych już typowych ghost story. 

Byłabym jednak niesprawiedliwa nie doceniając samej historii, bo ta również jest bardzo dobra. Atmosfera jest gęsta i złowieszcza- tak przytłaczająca i depresyjna jak to tylko możliwe. Spowija czytelnika jak wilgotna mgła, sprawiając wrażenie osaczenia, stresu i bezradności. Kolejne elementy układanki, coraz bardziej niesamowite i groźne, budzą przerażenie. Kto zabił Naomi? Kto zamieszkał w jej pokoju na piętrze? Co dziewczynka robi na zdjęciach, na których nie miała prawa się pojawić? Coraz więcej pytań, coraz więcej niedopowiedzeń, jedna bardzo ponura tajemnica z przeszłości i jeden pogrążony w smutku i rozpaczy umysł, który lada chwila może eksplodować. A wszystko ciemne, zamglone, zatęchłe i grząskie. 

Warto prześledzić tę niepokojącą opowieść. Banalność tematyki to jedynie złuda, ponieważ zakończenie wcale nie jest oczywiste czy pospolite. I powiem szczerze- pomimo wielu horrorów w podobnym klimacie na koncie, ani przez chwilę nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy!  To świetnie skrojona, króciutka historia, w sam raz na jeden chłodny, ciemny, wilgotny i tajemniczy wieczór, z kubkiem gorącej herbaty,  pewnym bardzo niespokojnym, pogrążonym w depresji umysłem i duchem małej, słodkiej Naomi, która śmieje się cichutko ze swojego pokoiku...   

P. S. Nie należy zbytnio przyglądać się tej szpetnej okładce... hmm.... po co sobie psuć lekturę?

Komentarze

Popularne posty