Groza niedopowiedziana... ("Powroty zmarłych" John Ajvide Lindqvist)

Mam problem z Lindqvistem. Dawno temu wpadła mi ręce "Ludzka przystań" tegoż autora. I cóż... Przeczytałam. Była to książka dobra, zgrabnie napisana, bardzo klimatyczna i oryginalna. Ale... No właśnie, ale... raczej nie wróciłabym do niej po latach. Bo to nie ten typ grozy, który lubię najbardziej.  Ale niech tam. Gdy zauważyłam w bibliotece, kolejną pozycję spod pióra Szweda, zwinęłam ją z półki bez zastanowienia. "Wpuść mnie"- świetnie skądinąd zekranizowana swego czasu (nawet dwa razy- to coś musi znaczyć:)- okazała się pozycją dokładnie taką samą, czyli... brakuje mi słów... A obydwie książki zebrały świetnie recenzje (u pani Olgi Z Wielkiego Buka przede wszystkim- wiem, że to zakrawa na obsesję, ale jej opinię traktuję jak wyrocznię). Albo ja się kompletnie nie znam (mój małomiasteczkowy umysł daje o sobie znać, czy coś takiego), albo to jest taki typ horroru, którego nie pojmuję. Co nie zmienia faktu, że bardzo wyraźnie pamiętam obie książki. Co oznacza, że czytałam z uwagą i skupieniem. Mało tego- znalazłam kolejną książkę Lindqvista i... bez namysłu przystąpiłam do czytania. I tym razem już wiem. Znalazłam. Odkryłam. Zrozumiałam.

Zrozumiałam, co mnie tak irytowało w powieściach Szweda. To jest WIELKIE NIEDOPOWIEDZENIE. Niedopowiedzenia czasem się zdarzają, ale tutaj zapadają w pamięć, ponieważ są powtarzalne. W "Powrotach zmarłych" cała fabuła właściwie opiera się o niedopowiedzenie. A jednak jest to pozycja bardzo ciekawa, fascynująca. Niby prosta historia. Pomysł też właściwie nie bije blaskiem innowacyjności, a akcja toczy się raczej sennym tempem. A jednak, ten czar działa i zmusza do myślenia.  

Historie kilku bohaterów łączy jedna tajemnicza okoliczność- zbiorowe ZMARTWYCHWSTANIE. Nie towarzyszą temu żadne szczególne zjawiska. Po prostu nagle wszyscy zmarli budzą się i wstają. Ci, którzy w chwili tego niezgłębionego cudu, nie zostali pochowani próbują wrócić do domów. Nie mówią, nie atakują, nie zadają pytań- idą w swoją stronę. Tam, dokąd ich prowadzi jakiś strzęp pamięci, instynkt, niezwiędły jeszcze odruch. A żywi? Żywi zastygają w bezruchu, bo nie wiedzą, do prawdy nie wiedzą, co mają teraz zrobić..?

Nie jest przyjemnie. Lindqvist opisuje z detalami stan nadgniłych już ciał, ich odpychający wygląd, odór rozkładu. Oraz twarze- nieświadome, nieobecne, zdezorientowane- tak bardzo kochane za życia, tak bardzo obce po śmierci. Prawdziwy horror. Bo przecież nie przeczytałam "Powrotów zmarłych" dla tych szczegółowych, prosektoryjnych danych na temat kolejnych etapów procesu gnicia. Chciałam wiedzieć, jak zachowają się żywi. Co zrobi autor ze swoimi bohaterami? Jaki zestaw odruchów przewidział?  Będę szczera- wyobraźnia mnie zawodzi w tym przypadku. A, to co sugeruje Lindqvist też mnie nie przekonuje, trochę to za spokojne i zrównoważone. Chociaż ten nowy typ zombi może wprawiać w konsternację. Takich żywych trupów jeszcze nie spotkałam- oswojonych, grzecznych i mało roszczeniowych...

Jeśli ktoś czeka na jakiekolwiek odpowiedzi w kwestiach rozstrzygających, nie znajdzie ich. Nie ma tu jasnej puenty, ostrego początku i takiegoż zakończenia. Jest za to subtelne badanie gruntu, stawianie pytań o sprawy ostateczne i granice przywiązania, szukanie możliwości wyjścia z impasu, rozmyślania nad życiem i śmiercią, miłością i strachem, wiarą i zwątpieniem. I okazuje się, że wszystko jest mgliste i mętne. Każdy widzi co innego, czuje co innego, ucieka w inne miejsce. Po co wrócili zmarli? Może po to, by popatrzeć jak miotamy się zagubieni i przerażeni, gdy zastany świat nagle wali się w posadach? 

"Powroty zmarłych" straszą- co do tego nie ma wątpliwości. Ale oprócz tej literalnej grozy, wynikającej z makabrycznych opisów i samej tematyki, straszą grozą niedopowiedzianą. Taką, która czai się głęboko pod skórą i przeszywa do szpiku kości. To groźba wisząca w powietrzu, budząca czujność i niepokój.  To strach przed konfrontacją, przed podejmowaniem brutalnych decyzji,  przed osaczeniem i absurdem. Lindqvist stwarza tą przestrzeń- pozwala wybrzmieć wszelkim zgrozom i obawom, tkwiących w ludzkich sercach- poprzez prostotę języka i znaki zapytania. Jeśli chcemy to zrozumieć, musimy sami to odkryć. Tylko subiektywny ogląd zdarzeń, może pomóc odnaleźć sens. 




Komentarze

Popularne posty