"Moje serce jest jak miasto ruin...". (Paulo Coelho "Szpieg")

Zauważyłam, że wiele publikacji na temat Maty Hari, rozpoczyna się od opisu feralnego dnia egzekucji. Zaiste, jest to poruszająca relacja z ostatnich chwil życie słynnej, wielbionej przez tłumy kochanków, kurtyzany. Do samego końca pozostała sobą. Do samego końca dumnie patrzyła przed siebie. I chyba do samego końca sama nie wierzyła, w jaki sposób znalazła się przed plutonem egzekucyjnym. Tyle osiągnięć, tyle marzeń, tyle planów. I tuzin mężczyzn z karabinami naprzeciw.

Roztkliwia mnie scena, w której Margaretha wymienia zawartość swoich kufrów, podczas pobytu w więzieniu. To same mało znaczące przedmioty codziennego użytku: stroje, bielizna, spinki, kosmetyki, listy. Ale to też relikty dawnego życia. Każdy z tych rekwizytów miał swoje własne miejsce, każdy spełniał określone funkcje, każdy o czymś świadczył. Pieczołowicie poukładane w kufrach przedmioty to pasje, umiejętności, styl, gust, upodobania, marzenia wspomnienia. Dla kobiety, czekającej na wyrok śmierci, musiały to być niezbite dowody, jak kruche jest życie, jak łatwo wszystko stracić. Powiedziała wtedy, że jej serce to miasto ruin, po którym hulają wichry niespełnionych marzeń o miłości. Przecież tylko tej miłości pragnęła naprawdę... Ale, ale. Nie chciałabym popadać w sentymentalizm i ckliwość. Owszem, "Szpieg" jest pełen banałów. Co do tego nie mam wątpliwości. Za dużo razy pada tu słowo "miłość" (dla miłości, z powodu miłości, szukałam miłości, oczekiwałam miłości, pragnęłam miłości, tylko miłość...). Z pewnością nie da się tej epistolarnej minipowieści uznać za dzieło wybitne, ani nawet jakoś szczególnie ciekawe. A jednak przeczytałam z przyjemnością. Po pierwsze- cenię styl autora, po drugie- mimo licznych publikacji na jej temat, słynna femme fatale, nadal stanowi nie lada zagadkę.

Jak każda bohaterka kultury masowej, Mata Hari funkcjonuje w świadomości ludzi na zasadzie bardzo głęboko zakorzenionego stereotypu. Potrafimy jednym tchem rzucić kilka haseł typu: tancerka, egzotyczna, kurtyzana, sprytna, agent, obcy wywiad, I wojna światowa, feministka. Może jeszcze kilka faktów z życia osobistego- jeśli ktoś się odrobinę zagłębił w biografię. Pamiętamy też wizerunek kobiety odzianej w zwiewne szaty i biżuteryjną bieliznę- takie, jakie najczęściej serwują podręczniki od historii. Bo raczej nie zatrzymujemy się dłużej na holenderskiej prostytutce z początków XIX wieku, w trakcie rozważań nad okrutnym czasem wojny. Wszyscy (zainteresowani tematem) też już raczej orientują się, że Mata Hari posiadała liche- żeby nie powiedzieć żadne- zdolności wywiadowcze. Użyty w tytule powieści termin "szpieg", można potraktować jak swoisty oksymoron. Prawdziwym talentem Margarethy była bowiem umiejętność kreowania wizerunku. Ośmielę się również  stwierdzić, że umiejętność ta powstała z prostej i bardzo prymitywnej potrzeby zarobku i luksusu. Nie doszukiwałabym się tu jakichś wyższych aspiracji- wykreślam więc określenie "feministka" w odniesieniu do Maty Hari, z uwagi na szacunek dla prawdziwego feminizmu.

Pamiętam dobrze, jak bardzo rozczarowała mnie powierzchowność tancerki, kiedy pierwszy raz przyjrzałam się dobrze jej podobiznom. Nie wydała mi się ani piękna, ani atrakcyjna, ani w żaden sposób fascynująca. Nie posiadała ani grama tej tajemniczości, którą powinna posiadać Mata Hari z mojej wyobraźni.  Dziewczyna o pospolitej urodzie i dość topornej figurze, zdawała się nie na miejscu pośród finezyjnej biżuterii i tiulów, z tymi misternymi nakryciami głowy. I jeszcze wyraz jej twarzy- niemal identyczny na każdej fotografii- wydał mi się zupełnie pusty. I to ona ma być tym wielkim szpiegiem? Nigdy w to nie uwierzę.

Jest jednak coś, co mnie fascynuje w historii Maty Hari. Paulo Coelho też zwrócił na to uwagę. Była ona zdecydowana i miała świadomość ludzkich słabości- zwłaszcza męskich:). Można to oczywiście ubrać w piękne słowa i powiedzieć, że prostytucja stanowiła jakiś rodzaj wtajemniczenia, że była elementem gry, poszukiwaniem spełnienia, namiętnością samą w sobie. Według mnie to zwykła kalkulacja. Margaretha  uznała, że każda kobieta pragnie być choć przez chwilę kurtyzaną, a każdy mężczyzna chce choć jeden raz z taką kurtyzaną spędzić satysfakcjonującą noc. I jest w stanie dużo za to zapłacić. A, że dziewczyna miała świetny pomysł oraz  godnego inwestora i managera w jednym, stworzyła postać Maty Hari, która zapełniła nisze na rynku usług erotycznych. Nowatorska metoda pozyskiwania klientów zdała egzamin celująco. Na korzyść tancerki zadziała kompletna ignorancja otoczenia, które przyjęło jej historię bez zastrzeżeń. To co się nie zgadzało... I tak się zgadzało, bo kto by nie uwierzył ponętnie wijącej się na parkiecie, egzotycznej księżniczce, przybyłej z dalekiego kraju, która zgrabnie zrzucała z siebie kolejne warstwy tiulów bez cienia zażenowania? Genialne chwyty marketingowe. Bezbłędny PR. Egzotycznie brzmiąca, zmyślona bajeczka o pochodzeniu okazała się trafiona w punkt. Do tego ten taniec- tak nowy, inny, zmysłowy, śmiały. Ale wzbogacony o pierwiastek sakralności- podszyty tajemnym kultem, niczym modlitwa do obcych, nieznanych bogów,  pośród wonnych kadzideł i wymyślnych rajskich dekoracji. Zapewne też zaprawiony solidną dawką absyntu. I Mata Hari w swych spektakularnych strojach z  koralików, kryształów, klejnotów, haftów. Magia. Musiała rozbudzać wyobraźnię i rozgrzewać męskie serca (i łóżka) do czerwoności.

Sława, pieniądze, wpływowi kochankowie, oddani wielbiciele, drogie hotele, kosztowne wycieczki, futra, biżuteria i jeden fatalny zbieg okoliczności. Gdyby nie wybuch wojny, Mata Hari zapewne żyłaby w luksusie do końca swoich dni. Albo zostałaby bankrutem, jak to nader często bywa ze zbyt rozrzutnymi nuworyszami... I do takich właśnie przemyśleń skłoniła mnie lektura "Szpiega". Czy to nie fascynujące, jak pobudzającą moc mają książki? 

A tak naprawdę, to jestem zazdrosna, bo sama kompletnie nie potrafię tańczyć:).

Komentarze

Popularne posty