Kłamstwo na kłamstwie, kłamstwem pogania.... ("Kłamstawa" T. M. Logan)

Ach te kłamstwa nasze powszednie. Któż ich nie popełnia?:) W tym naprawdę niezłym thrillerze kłamstwo jest głównym bohaterem. A sposób w jaki działa, obezwładnia i mami biednych bohaterów, jest iście piekielny. To książka dla każdego, kto lubi zawiłe zagadki, intrygujące tajemnice i niebanalne zakończenia. Chociaż sam pomysł nie jest może jakoś szczególnie nowatorki, to jednak sposób prowadzenia akcji zdecydowanie może wprawić czytelnika w konsternację i wywołać dreszcz....

Powtarzam to zawsze i do znudzenia, że bardzo, ale to bardzo nie lubię narracji pierwszoosobowej. A tutaj taka właśnie jest uskuteczniana. Jednakowoż... muszę przyznać, że w tym przypadku sprawdza się to całkiem nieźle, bo podbija uczucie niepewności i niepokoju. Dzieje się tak, ponieważ naszym przewodnikiem i narratorem jest główny bohater, a zarazem główny pokrzywdzony w całej tej historii, czyli Joe. A Joe niestety wie niewiele. Joe w zasadzie wie tylko tyle, ile zdoła dostrzec przez swoje różowe okulary. A różowe okulary może i są dziś modne, ale ewidentnie nie służą dobrze naszym oczom, bo widzimy przez nie świat jest nieprawdziwy.

Joe jest szczęśliwym człowiekiem. Ma wspaniałą rodzinę, ślicznego synka, piękną małżonkę, dobrą i lubianą przez siebie pracę, dom, samochód itd. Czyli generalnie EKSTRA. Wiadomo, że życie czasem bywa trudne, pojawiają się drobne problemy, jakieś nieporozumienia, kryzysy. Ale Joe wierzy, że każdą przeszkodę można pokonać, jeśli tylko ma się wsparcie kochanych ludzi, miłość i własne zasady. Jest więc ufny, troskliwy, a przy tym jeszcze uczciwy i wierny jak pies. Joe sądzi, że ludzie, którzy go otaczają, grają według tych samych reguł. Tymczasem nagle okazuje się, że otoczenie wcale nie ma zamiaru przystosowywać się do tej pięknej wizji. 

Kiedy Joe niespodziewanie staje się świadkiem spotkanie swojej żony z niezbyt lubianym znajomym, jego wiara zostaje zachwiana. Miała być w pracy, co zatem robi z tym gościem w hotelowej restauracji?  Dlaczego tak na siebie patrzą? I po co spotykają się w tym miejscu? Jednak, jak na typowego optymistę przystało, nasz bohater potrafi logicznie wytłumaczyć sobie w zasadzie wszystko. Najważniejsze, żeby nie zaburzać sielankowej wizji we własnej głowie. 

Bezdyskusyjnym atutem tej historii jest wartka akcja. Wchodzimy w nią jak nóż w miękkie masło- bardzo szybko, bo już na pierwszych stronach książki, dzieją się rzeczy nieprawdopodobne. Wpadamy w prawdziwy wir dziwnych, niepokojących wydarzeń i zbiegów okoliczności. A że podążamy za myślami Joe, to podobnie jak on, jesteśmy zupełnie zdezorientowani i skonfundowani. I chociaż czasami nasz bohater wydaje się być wyjątkowo nieporadny i mamy ochotę powiedzieć mu kilka niepochlebnych słów (typu: Joe jesteś TĘPY...), to na koniec musimy stwierdzić, że tego faktycznie nikt nie mógł się spodziewać! Lee Child ma zatem rację (patrz: górna część okładki). A to bardzo satysfakcjonujące, kiedy od czasu do czasu blurb nie mija się z prawdą. W przypadku "Kłamstwa" blurb nie skłamał. Wiem... To niezbyt wyrafinowany suchar:). Być może ktoś przewidział zakończenie. Ja "się zaskoczyłam", a to jest właśnie to coś, czego szukam w tego typu literaturze.

"Kłamstwa" to bardzo dobrze skrojony i niewątpliwie trzymający w napięciu thriller psychologiczny. Porusza temat nie tylko zaufania do najbliższych osób i wszechobecnej manipulacji, ale też bardzo ciekawy motyw nękania poprzez media społecznościowe. Nie będę tu mówić o jakichś szczególnych walorach edukacyjnych, ale jest to przecież problem dobrze nam wszystkim znany. Być może fikcja literacka traktuje go trochę przesadnie poważnie, ale nie zmienia to faktu, że przedstawienie tego zapętlenia, zależności od opinii innych ludzi, fałszywego obrazu jakim jest nasz własny wizerunek w sieci, i bezbronność wobec nadużyć w social mediach, działa na wyobraźnię. 

Książka nie jest oczywiście wolna od wad- tutaj trochę ponaciągane, tam grubymi nićmi szyte. Ale jakoś wcale nie mam ochoty ich tutaj wyłuszczać, bo świetnie się bawiłam! A to, że Joe czasem istotnie mnie irytował, było dodatkową atrakcją. To jest właśnie przewaga czytającego nad czytanym, że może sobie trochę poużywać:).



Komentarze

Popularne posty