Belfer potrzebny od zaraz! (Katerina Diamond "Belfer")

Kolejna cenna lekcja. Istotnie, będę ją długo pamiętać... Powinnam już opanować tą partię materiału, ale przyznam, że brak mi systematyczności. I to pewnie przyczyna całego tego bałaganu. Wyrywam strony, oblewam benzyną, podpalam! Rwę włosy z głowy, przeklinam, histeryzuję! STOP! Powinnam to uczynić, ale książka jest z biblioteki... A włosów mi szkoda...  Ale przekląć sobie mogę!

Dlaczego ja to w ogóle przeczytałam?  Co tu dużo gadać, po prostu od razu wiedziałam, że to będzie świetny materiał na zjadliwą recenzję. Takie wielkie słowa pojawiały się na obwolucie, takie obietnice- co to się nie będzie działo! Historia ma być bolesna,  porywająca i makabryczna. Jakże nas ta okładka zwodzi i kokietuje! Zatem poddam te zachęcające hasła analizie. Zobaczmy, jak daleko może się posunąć zdesperowany wydawca.

BOLESNA. Nieporozumienie. Nie mam pojęcia, co można by tu określić mianem "bolesnego"? Chyba tylko tortury, którym poddawane były ofiary. Bo jeśli chodzi o wątek gwałtu, to był on co najwyżej smutny. "Bolesna historia" to wielkie słowo, które tutaj nie ma racji bytu. Ta powieść jest niezgrabna, nieforemna, pokraczna. Bardziej śmieszy niż smuci, gdyż momentami jest wręcz żenująca. Bywa też ckliwa, ale żeby była bolesna, ta ja jakoś nie zauważyłam.
Wniosek: BOLESNE ROZCZAROWANIE.

PORYWAJĄCA. Słuchajcie! "The Sun" uważa, że "Belfer" posiada bardzo skomplikowaną fabułę, która nie pozwala odetchnąć. Że co? Na litość Boga! Tutaj jest wszystko tak jasne i grubymi nićmi szyte, że nie ma doprawdy nad czym się zastanawiać. Akcja ciągnie się niemiłosiernie. Śledztwa tu jak na lekarstwo. Bohaterowie są ślamazarni i płytcy. A większą część powieści, zajmują nudnawe, łzawe historyjki, o ich strasznie przykrych doświadczeniach z przeszłości.. Bla, bla, bla... Coś tam się rusza pod koniec. Może nie tyle rusza, co drga delikatnie pod powierzchnią- o porywaniu czy podrywaniu (się z emocji) raczej nie ma mowy, ponieważ "kto tu kogo, i dlaczego", wiemy już od dawien dawna. Nikt się specjalnie nie postarał, żebyśmy się tego nie domyślili zbyt prędko. Ani jednego momentu zaskoczenia. 367 stron.
Wniosek: PORYWAJĄCA WTOPA.

MAKABRYCZNA.  Morderstwa są makabryczne- z tym się muszę zgodzić. Ale całość jest mało makabryczna. Po pierwsze, same akty zabójstwa nie są bezpośrednio opisane, ale dowiadujemy się o nich ze szczątkowych wypowiedzi bohaterów lub fragmentów akt. Po drugie, rozwiązanie sprawy okazuje się tak banalne, że wszelka makabra traci na swojej mocy. To nie jest makabryzm, którego się oczekuje. Nie wywołuje dreszczu, emocji, ciekawości, a raczej zniesmaczenie i rozczarowanie. 
Wniosek: MAKABRYCZNA NUDA.

Ubolewam bardzo nad brakami technicznymi. Przekład jest dość kiepski i brak porządnej korekty. Strasznie zgrzytają i kąsają te stylistyczne niedoróbki. To takie mankamenty, których nie da się nie zauważyć: dziwna składnia, nieporadne wyrażenia, ubogi język. Minus, jak stąd do Tokio- przeważnie takie "niedoskonałości" dyskwalifikują książkę w mych niebieskich oczach. A jednak do końca dotrwałam, licząc na to, że być może czeka mnie jeszcze jakaś iskierka zaskoczenia, jakiś promyk nadziei, okruch satysfakcji, malusia nagroda za wytrwałość. A guzik! Tylko belfer potrzebny jest na już, a właściwie na wczoraj. Koniecznie. I zacząć trzeba od podstaw, bo gramatyki nie można się nauczyć od środka. Proponowałabym zacząć od zaimków osobowych...

Promocja promocją, ale to jest zupełnie przekłamana promocja. Jeśli ktoś ma ochotę na naprawdę dobry kryminał- taki, który spełni nie tylko, te trzy szumne obietnice, ale jeszcze wiele innych- to polecam, którąkolwiek z powieści Rachel Abbot. To zbliżony klimat, podobny schemat, ale o wiele, wiele wyższa jakość.

Tymczasem zastanawiam się, czy by faktycznie nie pozbyć się tej książki w jakiś wymyślny sposób. Karę zapłacę, ale ilu potencjalnych czytelników uratuję przed tą pomyłką! I błagam, niech ktoś mnie oświeci, dlaczego ta powieść ma taki tytuł? Ja ją przeczytałam i ja nie wiem...

 

Komentarze

  1. To ja chyba sobie daruję tę powieść. Muszę przyznać, że byłam jej ciekawa ale po przeczytaniu twojej opinii mi przeszło. Dzięki za ostrzeżenie!
    Pozdrawiam
    http://bakerstreetlibrary.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, zdecydowanie odradzam:) w morzu ciekawych, intrygujących tytułów, szkoda czasu na takie miałkie historie...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka miała naprawdę duży potencjał. Szkoda, że nikt nie zdołał go wykorzystać. Zdecydowanie nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, inaczej opowiedziana, ta historia mogłaby by być świetnym thrillerem:)

      Usuń
  4. Ciekawe, czy w oryginale czytałoby się lepiej, wszak zła korekta i tłumaczenie upupiły już wiele książek. Nie zachęciłaś mnie jednak, żeby się przekonać, tak więc "Belfrowi" mówimy NIE :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz