Pokaż kotku... co masz w środku..? ("Zaginiona dziewczyna" Gillian Flynn)

Jestem trochę opóźniona. Wszyscy przeczytali już dawno, a ja dojrzewałam i dojrzewałam. A książka się kurzyła i kurzyła. Tak się zakurzyła, że zapomniałam o niej na długie miesiące. Faktem jest, że zwłoka nie była wcale spowodowana moim lenistwem, a jedynie chęcią przymglenia nieco w pamięci filmowej adaptacji. Ponieważ ta bardzo mnie rozczarowała. Kiedy inni chwalili, ja kręciłam głową, bo świetny pierwowzór i śliczni aktorzy, dobrego thrillera psychologicznego jeszcze nie czynią...

Ale ja na filmach znam się o tyle o ile. Żałuję bardzo, że tak się niefortunnie złożyło i zobaczyłam ekranizację przedwcześnie. I przyznaję, że przeniesienie takiej powieści na duży ekran, z zachowaniem wszelkich niuansów, było po prostu niemożliwe. Ta książka pęcznieje od emocji, myśli, umysłowych pułapek, psychologicznych gierek. Tyle zakrętów, tyle zmyłek, tyle wynaturzeń. "Zaginiona dziewczyna" to bardzo, bardzo dobry dreszczowiec. Taki, po którym ma się autentyczną, duchową zgagę. Taki, który będzie nas dręczył  jeszcze długi czas po lekturze.

Zdecydowanie zawiodą się jednak ci, którzy liczą na wartką akcję i jasne diagnozy. To nie jest ten typ thrillera. Tu mamy większe wyważenie, fabuła rozwija się z pewną ociężałością. A to, czego dowiadujemy się z kolejnych stron, sprawia, że ze zdziwienia coraz  szerzej otwieramy oczy. Intryga jest majstersztykiem- tak misterna, tak wielowymiarowa, tak przemyślana. Choć na to, żeby dowiedzieć się, o co tu tak naprawdę chodzi, nie trzeba długo czekać. Emocje są zbudowane głównie na analizie charakterologicznej, wobec której fabuła właściwie zupełnie blednie. A i tak jest przeciekawa.

"Zaginiona dziewczyna" opowiada o dwoistości natury rzeczy. No dobra... Nie popadajmy w nastrój nazbyt filozoficzny, bo zapętlimy się zupełnie. Ale, tak to mniej więcej wygląda. Istnieje głęboka rozbieżność, pomiędzy tym kim jesteśmy, kim chcielibyśmy być, i tym, kim jesteśmy dla siebie samych. Flynn rozkłada ten problem na czynniki pierwsze. Robi to na przykładzie małżeństwa. Mamy więc żonę i męża, oczekiwania i rozczarowania, idee i ich marne odpowiedniki materialne, wizje i ich kiepskie odzwierciedlenie w rzeczywistości. I mamy naszych bohaterów, poddanych wiwisekcji. Ona jest oczywiście w teorii postacią negatywną, ze względu na swoje socjopatyczne skłonności, on- tym pokrzywdzonym. Ale to tylko pozory, bo tak naprawdę pozytywnych postaci tutaj nie ma...

To jest teleturniej. Gra pomiędzy małżonkami, chociaż stanowi główną oś fabularną, nie jest jedyną wartą odnotowania. Tutaj grają wszyscy. Grają bądź też odgrywają komedie, teatrzyki, udawanki, rozgrywanki. Policja, media, rodzina, przyjaciele, znajomi- wszyscy w jakiś sposób coś udają, coś sobie dopowiadają, coś inscenizują. Teoretycznie poznajemy rzeczywistość z perspektywy Nicka i Amy, ale zupełnie nie przeszkadza to w dość dokładnej analizie pozostałych wątków. Powiedziałabym nawet, że taki zabieg sprawia, iż są one jeszcze bardziej intrygujące, ponieważ nie są wypowiedziane wprost. 

Co tu dużo mówić?  "Zaginiona dziewczyna" jest świetnym thrillerem psychologicznym, z akcentem na ową psychologię właśnie. Także nie powiedziałabym, że książka trzyma w napięciu jednakowo przez całe 600 stron. Owszem, zakończenie może delikatnie zaskoczyć. Przez większą część lektury odczuwałam jednak raczej jedynie lekki niepokój i zaciekawienie. Nie było to tak emocjonujące, jak się początkowo zapowiadało (czy raczej, jak nam obiecywał wydawca). I dobrze. Książka stanowi bowiem idealny materiał do głębokich przemyśleń nad psychologią związku, chorym umysłem, uzależnieniem od drugiej osoby, i wielu zagadnień pokrewnych. I to jest właśnie jej wartość.  Tym bardziej, że historia jest niewątpliwie bardzo dobrze napisana- soczystym, zgrabnym, lekkim stylem.

Bardzo, bardzo, bardzo polecam fanom gatunku oraz wszystkim tym, którzy lubią psychologiczne rozkminy:).





Komentarze

Popularne posty